Za co Polacy kochają Portugalię
Domyślam się, że fascynacja Portugalią nie jest dla was nowością. Ile razy rozmawiam z kimś, kto własnie co wróciły z Portugalii, zawsze dostaję odpowiedź – raj na ziemi / cudowne miejsce / chcę tam wrócić. Już nie wspomnę o osobach, które spędziły tam więcej czasu niż 2 tygodnie np. podczas programu Erasmus.
Ja miałam to szczęście, by pomieszkać w Lizbonie 6 miesięcy i był to jeden z lepszych okresów w moim życiu. Poznajcie 7 rzeczy, za które kocham Portugalię.
1. Plaże pełne serferów
Po pierwsze plaże! Jako mieszkanka Warszawy, w ciągu roku mam spory niedosyt plaż, beach barów, jodu, fal …. Oczywiście są substytuty, jak klub La Playa czy plaża pod Poniatowskim, ale kąpiel w Wisie może okazać się wątpliwą przyjemnością. Z kolei plany wyjazdowe nad polskie morze zostają odsunięte na dalszą przyszłość. Czekam aż wyjedzie z mody plaga parawaningu. W Portugalii plaże są super! Długie, piaszczyste i pełne surferów 🙂
Po drugie surfing! Ponieważ dość dobrze jeżdżę na desce, zawsze fascynował mnie surffing, ale nie ten za latawcem czy żaglem, prawdziwy surffing = czyli ty, deska i walka z ujarzmianiem fal. Słyszałam, że to dość trudny sport, ale póki nie spróbujesz ciężko wyrazić opinię. Sprawdziłam i potwierdzam, wstawanie na desce to wyzwanie, złapanie fali to wyzwanie, niezrobienie sobie guza na głowie to wyzwanie.
Moje przemyślenia odnośnie surfingu:
- surfing to na prawdę niebezpieczny sport
- łapania fali nie nauczysz się w godzinę
- długość deski ma znaczenie
- lepiej nie pływać bez pianki
- w Lizbonie ucz się na plaży Costa de Caparica, nie Carcavelos
2. Nocne życie na Bairo Alto
Miejsce, które odwiedzałam średnio 5 razy w tygodniu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, wieczorem od godziny 24:00 można tam było spotkać wszystkich znajomych. Dla mnie do dziś to swego rodzaju fenomen, że nigdy nie trzeba było dzwonić po kumpli, by umówić się na piwo – wszyscy punktualnie stawiali się na „Erasmus corner” i tak balowali do ok 4:00.
Bairo Alto – Erasmus corner
Erasmus Corner funkcjonuje do dziś, wiem bo odwiedziłam go niedawno i wypiłam sentymentalną caipirinię z plastikowego kubka. Polecam tę z Portas Largas – robią najlepsze Caipirinie 🙂 Za ok 5 euro dostaniesz 0,7 L wybornego trunku. Skrót mojej ostatniej wizyty, gdzie pokazuję cudowne drinki, możecie zobaczyć w moim poście 4 dni na Lizbonę.
3. Dobre i tanie wino
Portugalia ma do zaoferowania bogaty wybór win zaczynając od lekko musujących Verde, poprzez bogaty wybór win czerwonych i białych, kończąc na cięższych i mocniejszych winach porto. Ja zakochałam się we wszystkich 🙂 Miałam okazję spróbować wielu odmian i każde było ciekawym odkryciem. To co było fajne, to że często w zwykłych marketach organizowano małe degustacje, więc przed dokonaniem finalnego zakupu można było wypróbować trunek. Portugalia to kraj winem płynący, więc ceny tych towarów są bardzo atrakcyjne. Przykładowo butelkę dobrego wytrawnego wina można było kupić za 3 euro!
Dziś nie mogę powiedzieć, które wino przypadło mi najbardziej do gustu, choć najlepiej wspominam porto Calem.
4. Ciekawe rozwiązania
Kawa na ulicy i stacjach metra
Portugalczycy mają na prawdę bardzo dobra kawę, a najlepsze jest to, że dostępna jest wszędzie. Istnieje sporo małych budek, które oferują czarną przyjemność, na ulicy na stacjach kolejowych czy stacjach metra. Portugalczycy zazwyczaj zatrzymują się na 30 sekund by napić się szota i idą dalej w swoją stronę. Piękne, proste i praktyczne. Co bym dała, żeby mieć możliwość wypicia kawy w oczekiwaniu na tramwaj do Mordoru?!?
Secreet bakery
Na Bairo Alto istnieje sekretne miejsce, które otwiera się w określonym czasie (na parę minut), by sprzedać cieplutkie rogaliki z czekoladą. Do dziś nie wiem czemu sprzedaż rogalików o tej porze jest zakazana, ale tajna piekarnia rządzi się swoimi prawami. O tym, że jest czynna dowiadujesz się zazwyczaj po zapachu w godzinach 1:00 – 2:00 w nocy. Wejście nietypowe: lekko uchylone drzwi, w progu stoi tajniak i obserwuje czy nie ma zagrożenia – policji. Mieszkając w Lizbonie często zajadałam się tymi wypiekami. Polecam ich konsumpcję w połączeniu z muscatelem.
Kino
Ciekawe i kontrowersyjne rozwiązanie, które z chęcią wykorzystałabym w Polsce. Portugalskie kina podczas seansów filmowych robią przerwę. Mniej więcej w połowie filmu ekran gwałtownie gaśnie i zapalają się światła. Jest to sygnał, że możesz iść do toalety, dokupić popcorn i wrócić spokojnie na kontynuację. Taka przerwa trwa ok 10-15 min. Dla mnie bomba, zwłaszcza, że w moim wypadku 2 godziny bez przerwy na toaletę, graniczą z cudem. A kino bez dużej coli i popcornu to nie to samo.
Bilety kasuje się z przodu
Ok, wiem że to nie jest nic innowacyjnego. Wiele państw ma ten sam system – bilety kasowane są z przodu przy kierowcy, by uniknąć pasażerów na gapę. Nie mam problemów z osobami jeżdżącym na gapę, samej też zdarzyło mi się tak przejechać. System kasowania biletów na początku pojazdu, sprawdza się, gdy chcesz uniemożliwić jazdę komunikacją wszystkim śmierdzącym żulom, kloszardom, bejom! Pani Prezydent, może warto rozważyć takie rozwiązanie?
5. Szaleni kierowcy
Gdyby tak zrobić zawody między polskimi kierowcami komunikacji miejskiej a portugalskimi, nasza reprezentacja zostałaby daleko w tyle. Portugalscy kierowcy jeżdżą jak wariaci! Są szybcy, porywczy i nie dbają tak o swoje auta, jak my Polacy. Najlepsi są nocni taksówkarze. Gdy po raz pierwszy skorzystałam z usług nocnego drivera byłam w szoku, jak szybko można pokonać odcinek 5 km. Ale uspokajam, można się do tego przyzwyczaić.
6. Gra w zielone
Nie Amsterdam, nie Praga ale Lizbona jest wylęgarnią handlarzy zielonego tytoniu. Wystarczy chwila postoju na Bairo Alta, a zza pleców wyłoni się życzliwy człowiek chcący sprzedać działkę. Weseli handlarze mogą być dla wielu turystów irytujący, jednak nie obawiaj się, to na ogół spokojni ludzie którzy rozumieją NIE lub TAK 🙂 Obserwując ich techniki marketingowe można się nieźle uśmiać.
7. Jedzenie
Last but not least – portugalskie żarcie. Jadąc do Portugalii polecam przejście na dietę rybną, ponieważ portugalska kuchnia słynie z urozmaiconych dań bogatych w świeże ryby i owoce morza.
Zacznę od flagowego dania Bacalao czyli suchego dorsza. Ponoć Portugalczycy gotują to danie na 365 sposobów. Według mnie to obowiązkowa potrawa dla każdego turysty, więc odwiedzając lokalne knajpy wypróbuj to danie koniecznie, ponieważ nigdzie indziej nie będzie już takiej możliwości – surowy produkt różni się diametralnie od naszego polskiego dorsza.
Pasteis de nata – przepyszne ciastka ze śmietaną, jedzone zazwyczaj na śniadanie do kawy. Wyglądem przypominają spalone muffiny, ale nie dajcie się nabrać, to ciastko jest idealne. Jeśli planujesz zwiedzanie Belem, zatrzymaj się na chwilę by wypróbować takie ciastko.
Ośmiorniczki – osobiście jestem fanem owoców morza, więc na wakacje staram się wybierać miejsca z dostępem do dużego zbiornika wodnego, by móc rozkoszować się rybną ucztą. W Portugalii sporo potraw zawiera morskie stwory, a ośmiorniczki dodawane są bardzo często. Spotkać je można w formie przystawki (marynowane z cebulką) lub dania głównego. W każdej formie smakują wyśmienicie i niczym nie przypominają gumy podawanej w polskich restauracjach.
Stołując się w portugalskich knajpach nie wybieraj produktów mięsnych, jeśli nie znosisz ryb i owoców morza, wybierz kurczaka lub importowaną hiszpańską kiełbasę. Portugalska wieprzowina jest po prostu niesmaczna.
Pieczone kasztany – na mieście, zazwyczaj przy dużych stacjach kolejowych i metra, pełno jest „palących wózków”, gdzie możesz kupić cieplutkie prażone kasztany. W zasadzie, to najpierw je czuć a później je widać 😉 Jeśli jesteś fanem orzechów, zwłaszcza tych „maślanych” – nerkowce, macadamia, portugalskie orzechy z pewnością przypadną ci do gustu. Tylko pamiętaj, by nie jeść ich skorupki.