Różowy wschód słońca, spacer w rakietach śnieżnych, prywatne „zwiedzanie” narciarskich tras i prosecco na stoku – właśnie tak zaczęliśmy wywczas w austriackim kurorcie Turracher Hohe. Dziś zabieramy Was na jednodniowa wycieczkę. Ostrzegamy, czytasz ten artykuł na własną odpowiedzialność, później nie będzie odwrotu, bo będziesz chciał tam pojechać

06:30 – 8:00
Kto rano wstaje – ten ogląda piękne widoki
Dzień zaczęliśmy bardzo wczesną porą, gdyż czekała nas silna dawka ćwiczeń. Pobudka o 6:30, by punkt 7:00 odebrać rakiety śnieżne i spotkać się z Elma – jednym z Pistenbutlerów, który był przewodnikiem naszej mini zimowej ekspedycji. Po ciemku, przekazaliśmy nasze narty, i snowboard, które zapakowano do gondolki i ubraliśmy dziwny sprzęt na buty.

Spacer z rakietami był dla nas nowym doświadczeniem, ale szybko załapaliśmy o co chodzi. Przez około godzinę wspinaliśmy się na wyższe partie gór, często wchodząc na standardowe trasy narciarskie. Na górze czekał na nas cieplutki bochenek chleba, lokalne sery, wędliny, kawa i herbata, choć tak na prawdę nie to było dla nas największą nagrodą za dość spory wysiłek.
W trakcie godzinnego spaceru, towarzyszył nam jeden z piękniejszych wschodów słońca. Niebo, jak kalejdoskop, zmieniało kolory i przechodziło różne odcienie różu i fioletu, kto widział wschód słońca w górach ten wie o czym mówię.

8:30-10:30
Czas na zimowe szaleństwo na stoku
Po pysznym śniadaniu na wysokości 2000 m n. p. m., odebraliśmy nasz narciarski ekwipunek, który czekał na nas na górze. To była kolejna nagroda za poranne ćwiczenia, gdyż byliśmy pierwszymi, którzy mogli jeździć po świeżo zratrakowanych, sztruksowych stokach. Pierwszy zjazd był bardzo asekuracyjny, jak to po dłuższej przerwie, ale po chwili rozkręciliśmy formę i rozpoczęliśmy atak na resort. Do dyspozycji mieliśmy ponad 37 tras, do których w większości prowadziły nowoczesne krzesełka z podgrzewanymi siedzeniami.



11:00- 12:30
Kolejne “niespodziewane” spotkanie z narciarskim konsjerżem
Penetrując różne trasy natrafiliśmy na coś, co na pierwszy moment wydawało się snem. Przy jednym z wyciągów zauważyliśmy uśmiechającą się Panią pistenbutler, która rozlewała winne bąbelki wszystkim ludziom na stoku. Opadła nam szczęka. Ale jak to? Stanęliśmy grzecznie w kolejce po kieliszek i myśleliśmy, że to najlepsza praca pod słońcem, która uszczęśliwia ludzi. Turracher Hohe słynie nie tylko z genialnych warunków na stoku ale i z sympatycznych opiekunów w postaci Butlerów, którzy dbają, by każdy spędzał dobrze czas. Dorośli otrzymywali Proesecco, młodzież jabłuszka. Dla nas bomba, czegoś takiego jeszcze nie doświadczyliśmy nigdzie indziej.

13:00-14:00
Koniec laby – czas na wywczas
Po południu byliśmy umówieni z Elmą – Pisten Butlerem, który pokazał nam dosłownie wszystkie trasy ośrodka. Nie wiem czy znamy człowieka, który jeździ na nartach lepiej niż on, ale ponoć Austriacy rodzą się od razu z wpiętymi nartami 😛 Mieszkając tak blisko gór, to wszystko tłumaczy. Ledwo nadążaliśmy za naszym przewodnikiem, ale dzięki temu zjechaliśmy prawie całą górę 🙂
Z takiej usługi może skorzystać każdy, co według nas jest super rozwiązaniem, jeśli twoja druga polowa nie chce jeździć na nartach, a ty nie chcesz samotnie przemierzać stoków.


15:00-16:30
Regeneracja
Po powrocie ze stoku, poczuliśmy jak pulsują nam nogi. Dopiero teraz dotarło do nas, że w ciągu paru godzin przyjęliśmy tygodniowa dawkę sportu. Do kolacji mieliśmy jeszcze troche czasu wiec stwierdziliśmy, że udamy się na hotelowy basen, a następnie wygrzejemy w saunie. Od razu poczuliśmy przypływ energii 🙂

18:00-19:00
Kolacja
Udaliśmy się na kolację w Schlosshotel Seewirt. Do wyboru jest szwedzki stół z dużym wyborem przystawek na zimno, drugie danie zmienia się codziennie i jest ono zamawiane indywidualnie. Usiedliśmy przy stoliku (który był naszym prywatnym stolikiem na czas całego wywczasu), po 5 minutach spotykaliśmy Polaków, którzy zdradzili nam, że przyjeżdzają tu od 12 lat! Wspólnie doceniliśmy magię kurortu, i to jak stawiają na regionalne produkty i smaki. Wybór jedzenia był bardzo duży, co ucieszyło nasze wygłodniałe brzuchy, w końcu dzień zaczął się bardzo wcześnie.

Jeden dzień, tyle atrakcji. Turracher Hohe to idealne miejsce dla osób szukających ucieczki od komercyjnych resortów, ucieczki od tłumów i wiecznych kolejek do wyciągów. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Fani sportów zimowych odnajdą się na doskonale przygotowanych stokach, zaś Ci co wolą regenerować ciało wypoczną w hotelowych SPA czy skorzystają z pieszych wędrówek po zamarzniętym jeziorze. Ośrodki są też doskonale przygotowane dla rodzin z dziećmi. Nikt się tu nie śpieszy, każdy odpoczywa po swojemu i to jest piękne.
Więcej o regionie i stokach narciarskich przeczytasz w kolejnych wpisach 🙂
Artykuł powstał przy współpracy z Narodowym Biurem Promocji Austrii austria.info